Popatrzyłam niepewnie w jego zielone oczy, odwróciłam się i zauważyłam rodzine siedzącą już w samochodzie. Znowu spojrzałam w jego szmaragdowe, wielkie oczy. Uniósł jedną brew do góry, przez co na jego niebieskim czole pokazały się zmarszczyki. Wzięłam głęboki wdech i ujęłam jego dłoń. Uśmiechnął się lekko, a ja poczułam jak ziemia znowu zaczyna drżeć.
Spadałam, po prostu spadałam. Pod nami nie było nic tylko ciemność, która wydawałoby się, że nie ma końca. Po chwili wiedziałam, że stoimy już twardo na ziemi.
Jak to możliwe?
W myślach słyszałam samą siebie, ale moje myśli odbijały się od kamiennych ścian w grocie.
Zastanawiasz się pewnie, dlaczego takie miejsce ma cię upewnić, czyż nie?
Kolejne słowa, tym razem tak dobrze słyszalne w głowie mężczyzny, stojącego obok mnie.
- Takie małe pytanie, jak ty myślisz to tylko ja cię słyszę, to dlaczego do jasnej ciasnej, jak ja coś myślę to odbija się echem w całej tej grocie?!- krzyknęłam.
Niebieska gęba szybko zakryła mi usta dłonią i schowała w jakimś kącie.
Mów mi Jeers. Syn Izydy. Żony twojego ojca...
Czułam jak moje oczy coraz bardziej się zaczynają rozszerzać, lekko uniosłam głowę i spojrzałam na niego. Wszystko zaczynało się układać w jedną wielką paranoję. No dobra to gdzie teraz kamery z tego programu "Mamy Cię"? Nie ja naprawdę nie żartuję, bo jak będą mi kazali skakać przez ogień to sama zacznę szukać ukrytch kamer.
Ziemia znowu zaczęła się trząść, chwyciłam wystjącą skałę i przytrzymałam się niej. Niedaleko nas szło kilkanaście wielkich ubranych w białe sułtanny goryli! Och no proszę, najpierw hipiska, potem pająki, niebieski gościu, a teraz wyrośnięci idioci w sukienkach. Jak to nie jest jakiś głupi żart to naprawdę jestem córką Ozyrysa.
Chłopak mnie puścił, popatrzyłam niepewnie i o mało co się nie zaczęłam śmiać.
Słuchaj no, egipscy bogowie to dzieje sprzed x lat temu. Więc jakim cudem ja? Ja szesnastolatka urodzona w dwudziestym wieku nowej ery, jak mogłabym być córką boga podziemi?
Pomyślałam, ale tym razem już nie usłyszałam myśli odbijających się od ścian. O fajnie przynajmniej coś opanowałam. Uśmiechnęłam się i spojrzałam wyczekująco na Jeers'a.
A myślisz, że czytanie w myślach potrafi każdy ot tak za pomocą czarodziejskiej różdżki? Przecież ty dziewczyno potrafisz przenieść się do innego ciała, odblkujesz drzwi bez ich dotknięcia, a na dodatek...
Chwycił moją dłoń i lekko nią machnął na wygasłą pochodnię. Po chwili na niej pojawił się błękitny ogień i mienił się w grocie tak jakby jej ściany były powysadzane diamentami.
Myślisz, że każdy tak potrafi?
Już otwierałam usta, aby mu się odgryźć, ale w grocie nagle zrobiło się o wiele ciemniej. Oboje spojrzeliśmy do góry, a przed nami stał jedenz tych goryli. Przełknęłam głośno ślinę, bo w dłoni trzymał właśnie wielką maczugę.
Jeżeli nadal sądzisz, że to udowodni mi że jestem jakąś tam córeczką cholernego faraona to się grubo mylisz.
Boga Ozyrysa Laylo, BOGA!
A myślisz, że mnie to obchodzi, ja chcę już stąd wyjść, jakbyś jeszcze nie zauważył to jakiś mięśniak chce nas trzepnąć maczugą...
- Podajcie hasło.- zagrzmiał szorstki głos mężczyzny.
- Hasło jest zmieniane co dobę, więc myślisz, że jak byłem po córkę sznownego Ozyrysa to ja ci je teraz znam?- prychnął Jeers.
- Ja bym ci radziła się z nim nie kłócić.- mruknęłam.
- Niech udowodni...- oznajmił goryl.
- O nie, nie ma mowy, ja chce do domu, rozumiesz? Do domu, tam gdzie nie ma gościa wymalowanego na niebiesko i goryla wielkości Mount Everest!- krzyknęłam i zaczęłam szarpać syna Izydy.
Kamienne wrota nagle się rozsunęły, a zza nich wyszła wysoka, kobieta o brązowych oczach, długich czarnych włosach i ciemniejszej karnacji.
- Co się dzieje?- zaświergotała swoim wysokim głosem, a ciemne oczy wymierzyła ku Jeersowi.
- Nic takiego matko.- zwrócił się do niej zielonooki.
Wybuchłam śmiechem, spojrzałam na boginię, a mój perlisty śmiech jeszcze bardziej zaczął się roznosić po grocie.
- Nie no proszę was, nie żartujcie sobie ze mnie.- jęknęłam.- No to gdzie te kamery i, ten irytujący prowadzący co zawsze gdzieś wyskakuje i mówi "Mamy Cię"?
- Jeers, wiesz gdzie ją zaprowadzić, prawda?- spytała, znowu mierząc swojego syna.
- Oczywiście. To jak Lay lecimy?- mrugnął do mnie.
- A może najpierw zmyjesz tą farbę z gęby, co?- powiedziałam z przekąsem.
Chłopak się uśmiechnął i popatrzył mi w oczy.
- Spokojnie u ciebie w domu to zmyję.
- Zaraz, moment zwolnij gościu, jak to u mnie w domu?
Ujął szybko moją dłoń, zamknęłam oczy, poczułam jak zaczyna się kręcić mi w głowie i odrywam nogi od ziemi. a potem ląduję tyłkiem na ziemi. Wstałam i popatrzyłam dookoła. Byłam u siebie w pokoju.
- Jedna z moich mocy, nic nadzwyczajnego.- zaśmiał się.
- Pewnie, bo to przcież normalne.- prychnęłam.
- Bez gadania, pakuj się, a ja idę to zmyć, jak tak bardzo ci przeszkadza.
- Jak to mam się pakować, a to niby gdzie?
- Na obóz herosów.- powiedział i zniknął za drzwiami do łazienki.
Wytrzeszczyłam oczy, ale i tak chwyciłam swój plecak i zaczęłam się pakować. Spakowałam kilka par dżinsów, kilka bluzek, parę tenisówek, kosmetyczkę i z dwie grube bluzy.
Nadal nie rozumiem, co jej się nie podobało w tej farbie, było fajnie.
Poraz kolejny usłyszałam słowa Jeers'a. Westchnęłam i przewróciłam oczami.
- Te, kochaś, jesteś pewny, że niebieski ryj jest w porządku?- mruknęłam.
- Słyszałem!- wrzasnął i wyszedł z łazienki, ubrany jak człowiek i z normalnym kolorem twarzy.
- Raczej o to chodziło, żebyś słyszał nie?- syknęłam i wyrwałam mu z dłoni ręcznik którym właśnie wycierał sobie buzię.
- To jest szmata Franka, nigdy nic nie wiadomo co on z nią robi.- zaśmiałam się, a chłopak skrzywił się i wyszedł przez drzwi.
- A teraz mi powiesz gdzie idziemy? Ale wiesz, tak na serio.
- Na serio idziemy do obozu herosów.- krzyknął, a ja zaczęłam się śmiać.
Ta mała zaczyna mnie irytować, czy ona nie rozumie, że odgrywa jedną z najważniejszych ról herosów.
- A ty chyba nadal zapominasz o tym, że wszystko słyszę.- wytknęłam do niego język. Nie jestem jakąś tam heroską, półboginią czy kimkolwiek takim. Jestem Layla, brytyjka.
- Jestem Jeers, włoch, syn Izydy, a ty córka Ozyrysa, naprawdę to jest bardzo proste.
- No dobra powiedzmy, że ci wierzę.
Wyszliśmy na parking, a ten wyciągnął ku mnie rękę. Spojrzałam mu w oczy i się zaśmiałam.
- Nie ma mowy, idziemy pieszo.- powiedziałam głośno i ruszyłam przed siebie.
- Jak chcesz, ale obóz znajduję się gdzieś w południowo-zachodniej części Egiptu, dla ułatwienia AFRYKA!
- A w sumie to może jednak przecierpię te dwie sekundy.- szybko odpowiedziałam i wróciłam do chłopaka.- Afryka, afryka, cholera, przecież wiem, że afryka.
No ja nie wiem czy ty wiesz.
-Słuchaj no...
Nie skończyłam, bo ujął moją dłoń, poczułam jak spadamy w przestrzeń i ląduję na jakimś gorącym czymś. Szybko wstałam i otrzepałam się. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła.
O kurde, chyba coś nawaliłem. Jesteśmy jakieś dwieście kilometrów od obozu.
- Że przepraszam, co?- ryknęłam i zaczęłam iść w kierunku chłopaka.
Poczułam jak strumień zimnej wody ląduje na moich ubraniach. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na niego. Machnęłam ręką, a niebieski płomień pognał w jego stronę.
- Nie cierpię takich ludzi jak ty! Jesteś za bardzo pewny siebie! Myślisz, że wszystko ci wolno! Pustka w głowie i tyle!- krzyknęłam i ruszyłam przez pustynię.
- Gdzie idziesz?- usłyszałam.
- Do domu!
- Ale to w tamtą!- krzyknął i wskazał na lewo.
- Zauważyłeś, że jesteśmy na pustkowiu?! Skąd do cholery możesz wiedzieć którędy?!
- Idziesz ze mną, czy tu zostajesz?
***
Teraz szłam przez dzikie gąszcze jakiegoś głupiego lasu. Jest dobrze po północy, a ten się nadal śmieje, ze swoich błędów. Człowiek irytujący. Próbowaliśmy się teleportować jeszcze z dwa razy, ale efekt był taki, że przybliżyliśmy się do obozu ledwie o sto kilometrów. Jeers, szedł przede mną i cały czas sprawdzał czy idziemy odpowiednią drogą.Prawo, lewo, lewo, prawo.
- Koleś tu nie ma drogi, a ty sobie najzwyczajniej mówisz jakieś kierunki świata.
- Nie zrozumiesz.
- Teraz to nie zrozumiem, a ja co głupia jestem? Czekaj nie odpowiadaj, a zresztą lepiej dla twojego bezpieczeństwa, żebyś sam odpowiedział, niż żebym wyczytała to z twoich myśli.- warknęłam, a ten się zaśmiał.
- Wcale nie uważam, że jesteś głupia, tylko po prostu nie jesteś łatwowierna.
- To chyba dobrze nie?
- No ta, ale też nie dobrze, bo przy okazji jesteś uparta jak osioł.
- Spadaj na drzewo gorylu. Dlaczego masz dostęp do podziemi?- wyrwałam z kontekstu.
- A tego się dowiesz w swoim czasie.
- O super, kolejne niespodzianki.- mruknęłam i poszłam dalej za synem Izydy.
Księżyc pięknie świecił na niebie, a powietrze było dość wilgotne, postanowiłam wyjąć z plecaka bluzę. Kiedy zarzuciłam na siebie ubranie, spojrzałam w głąb plecaka. Wyjęłam telefon i westchnęłam. No tak Layla, czego się spodziewałaś, że na pustkowiu, będziesz miała zasięg?
- Idziesz?- usłyszałam zniecierpliwionego chłopaka.
- Tak.
- Już niedaleko.
- Serio?- zdziwiłam się.
- Tak.
Po dwudziestu minutach dalszego marszu, mogłam z oddali usłyszeć odgłosy rozmów, trzskanie, śmiech. Zmaszczyłam brwi, a Jeers puścił się biegiem, uczyniłam podobnie i po jakchiś dwustu metrach byłam przy grupce ludzi mniej więcej w moim wieku. Szóstka z nich obserwowała czarnowłosego chłopaka z krzaków, a dwie dziewczyny uśmiechały się do siebie, patrząc na przerażone miny reszty.
Szatyn obok mnie podszedł do niskiej szatynki i podał jej dłoń. Spojrzałam niepewnie na chłopaka, który stał bezruchu i patrzył morderczym spojrzeniem w tego w krzakach, kurde ile ich tu?
Zapowiada się niezła draka.
No to będzie zabawa.
TO NA WAS CZEKA, JEST GDZIEŚ SCHOWANE,
HISTORIE LOSU W ZWOJACH SPISANE,
SZUKAJ W JASKINI, W NAJSTARSZEJ CZĘŚCI,
TAM PAN PRZEPOWIEDNI ZACISNĄŁ SWE PIĘŚCI,
TAM PRZYSZŁOŚĆ POZNASZ I CEL SWEGO ŻYCIA,
NA TYCH PAPIRUSACH NIE MA NIC DO UKRYCIA,
ONE CI POWIEDZĄ, ONE CI WSKAŻĄ,
NIEPEWNOŚĆ LOSU OD DZIŚ WYMAŻĄ,
WIĘC RUSZAJ, HEROSIE, PODRÓŻ TO DŁUGA,
ZNAJDZIESZ CO SZUKASZ PO WIELU TRUDACH,
I POZNASZ SKUTKI I POJMIESZ WARTOŚĆ,
GDY W PROCH OBRÓCI SIĘ TWOJA HARDOŚĆ,
GDY POZNASZ CEL SWOJEJ WYPRAWY,
I SPRÓBUJESZ SMAKU MURAWY,
GDY WARTOŚĆ ŻYCIA NA NOWO ODKRYJESZ,
DOWIESZ SIĘ JAK NAPRAWDĘ ŻYJESZ,
WIĘC RUSZAJ ŚMIAŁO, TO CI PISANE,
ZRÓB CO MÓWIĘ, A BĘDZIE CI DANE.
Usłyszałam przenikający syk i nagle wszystko co do tej pory słyszałam ucichło. Tym razem świst powietrza i coraz mocniejsze powiewy wiatru.
Chodź tu. Lucas się wkurzył.
Usłyszałam głos Jeers, spojrzałam na niego i podeszłam bliżej, uśmiechnęłam się do dziewczyn i znowu popatrzyłam na chłopaka.
- Co to było?- zapytałam, a on nagle na mnie spojrzał.
- Co?
- To o zwojach, losach i ten syk.- wyjąkałam.
- To przepowiednia.
- Przepowiednia?
- Dla półbogów.
- Mam na imię Layla, córka Ozyrysa.- powiedziałam pewnie, a wszyscy zgromadzeni spojrzeli na mnie z wielkimi oczami.
Ozyrysa! Ozyrysa! Ozyrys to bóstwo, jedyne, które na świat wydał zaledwie czwórkę dzieci, o potężnej mocy!
_________________________________
Coś takiego mi do głowy przyszło ;D Postanowiłam opublikować, bo skoro nikt nic nie publikuję, a już się wszyscy niecierpliwią, to co mi tam ;d Pisałam Kath, podobno miała dodać nowy rozdział Cupcake, mam nadzieję, że ten rozdział nie przeszkodził jej w swoim rozdziale. NO dobra to teraz pozostałym autorkom życzę mnóstwo weny i żeby już blog pracował jak należy *.*
~Hermionija.
Coś takiego mi do głowy przyszło ;D Postanowiłam opublikować, bo skoro nikt nic nie publikuję, a już się wszyscy niecierpliwią, to co mi tam ;d Pisałam Kath, podobno miała dodać nowy rozdział Cupcake, mam nadzieję, że ten rozdział nie przeszkodził jej w swoim rozdziale. NO dobra to teraz pozostałym autorkom życzę mnóstwo weny i żeby już blog pracował jak należy *.*
~Hermionija.
Uhuuhuuuu dziewczęta postanowiłam skomentować iż gdyż ponieważ jest tu straszna cisza ;o
OdpowiedzUsuńDroga Hermi ;*
Rozdział jak zawsze świetny i długi, nie to co moje ;*
Uwielbiam humor Lay *.*
Nie mogłam oderwać się od czytania po prostu no wciągnęłaś mnie ^^
Ejj, coś się ze mną porobiło i nie potrafię ładnie skomentować ;< Wybacz Hermionijo, mam nadzieję, że reszta dziewczyn napisze Ci coś ładnego ;*
Buuuuuzialki ;*
Cupcake. (która wciąż poszukuje swojej weny)