Na obozie byliśmy już dobrych paru dni. Wiele razy zdarzyło mi się wpadać na jakichś herosów, ale tak to jest, gdy ogarnia cię wspaniałe rozkojarzenie związane z powrotem do tego cudnego miejsca. Nie obyło się też bez niesamowitych zdarzeń jak znalezienie biednej Roxanne w zakazanej części lasu, całej... hmm... zamrożonej? Jakby jadowity wąż ukąsił ją i pozostawił w takim sztywnym stanie na jakiś czas. Chociaż tu w Egipcie, w zakładzie dla opętańców, wszystko jest możliwe. Pomimo gorącego klimatu, pogoda jest tutaj zmienna. Oczywiście to nie jest nasza zasługa. Założyciele placówki razem z opiekunami dbają o to, by każdy obcokrajowiec czuł się tu swobodnie. Wydaje mi się, że należy tu poświęcić chwilę na rozbudowanie waszej wyobraźni...
Obóz jest bardzo obszernie osadzoną placówką w ogromnej, malowniczej dolinie. Przez sam jej środek przepływa sztucznie doprowadzony strumień z rzeki Nil. Na obrzeżach posadzono gęste, zamieszkałe przez rozmaite zwierzęta lasy. To taki jakby mur obronny. Zasłona drzew skutecznie maskuje wszelkie działalności obozowiczów. Oczywiście z pomocą mitycznej magii. W zachodniej części postawiono domki. Są zazwyczaj pięcioosobowe. Każdy wykonany z gładkiego, jasnego drewna. Chatki składają się z jednej dużej, wspólnej sypialni, łazienki, toalety i malutkiej kuchni. Przeciętne jednoosobowe łóżka są strasznie miękkie i praktycznie niczym się nie wyróżniają. Dopiero po zdjęciach, plakatach, podpisach, rysunkach, naklejkach, napisach, pinezkach i wielu, wielu innych rzeczach, które są przyczepione do ścian, można poznać czyje to terytorium. Wielki kolaż ze zdjęć zdobiący mój obszar składa się głównie z obozowych fotografii. Zeszłoroczne ognisko w pierwszy dzień przyjazdu Olivera, Melissa wpadająca do jeziora (okej, ja ją wepchnąłem), nielegalna wspinaczka na szczyt piramidy czy też zrzucanie zgniłych jajek na głowę Enrique Rafaela Valentina Limo. W skrócie Erva. Dodatkowo fotografia mojej mamy.
Po przeciwnej stronie obozu mamy ogromną halę, w której tak naprawdę znajduje się jadalnia, zaraz za nią wybudowane są rekonstrukcje piramid z Gizy i świątynie bogów egipskich (zrobione - o dziwo - w greckim stylu). W północnej części znajduje się teren treningowy. Bieżnia, tarcze do strzelania z łuku, pole do walki na miecze, rekonstrukcje bitew wojennych, stoisko z magicznymi przedmiotami oraz zbrojownia. Natomiast na południu możemy dojrzeć wspaniałą chatkę dyrektora oraz ogromny budynek przypominający zwykłą szkołę ze szpitalem. Tam odbywają się wszelkiego rodzaju zajęcia związane z historią, mitologią itp.
Jedynym zaskoczeniem dla każdego nowo przybyłego jest maleńki fragment oddzielający wszystkie strony świata i przecinający strumyk. Wielki zbiornik wodny, który ma kształt słońca, a naokoło plaża. Kąpielisko, ale jednak znak boga słońca Re. Coś co daje radość, a zarazem napawa jakąś mistyczną tajemnicą.
W obecnej sytuacji to dość niezręczny moment na zastanawianie się nad wyglądem psychiatryka. No wiecie, siedzicie zamknięci w sali od starożytnej sztuki z ósemką nie do końca normalnych ludzi, którzy opowiadają wam o swoich problemach, a wy nie możecie oprzeć się wrażeniu, że to nie jest odpowiednie miejsce dla kogoś takiego jak wy.
- Ej, nie martw się, będzie dobrze - uśmiechnąłem się do nowo przybyłej - w końcu każdy z nas stracił kogoś bliskiego... Nasze rodziny umierają w mgnieniu oka. Niestety taki jest urok życia półbogów.
Zielone oczy dziewczyny zaszkliły się, co dało mi jawny znak, że pocieszanie nie wychodzi mi najlepiej. Łzy popłynęły jej po policzkach. Momentalnie podniosłem się z ławki, na której urzędowałem, podszedłem do Evelyn i najzwyczajniej w świecie przytuliłem ją. Po paru sekundach odsunąłem się i wróciłem na poprzednie miejsce. Był to dziwny odruch, ale zawsze działał na rozdrażnionych ludzi. Należało to z resztą do jednej z moich półboskich mocy. Enrique westchnął ciężko.
- Widzisz, Lucas? Doprowadzanie dziewczyn do płaczu masz we krwi.
Spojrzałem na niego wrogo marszcząc brwi.
- Co? Dziwi cię fakt, że jesteś jak Buka?
Zacisnąłem zęby i uśmiechnąłem się.
"Niech lepiej szybko otworzą salę, bo zaraz sprowadzę na nas tornado" - pomyślałem.
By zająć się czymś innym, rozejrzałem się po twarzach zgromadzonych w klasie. Po prawej ode mnie siedziała Mel strzelając z oczu piorunami w stronę Lamy.... Limo... Czy jak mu tam. Kawałek dalej co dziewczyna co chwilę zmieniająca kolor włosów, którą znam tylko z widzenia - Sophie Collins. Zaraz obok niej Oliver bawił się jakimś przedwojennym samolotem, a Evelyn starała się go uspokoić. Później, nieśmiało spoglądająca w moją stronę Crystal Fay, z którą przeżyłem dość bolesne zderzenie czołowe kilka dni temu. Erv wciąż starał się zwrócić uwagę, którejś z dziewczyn na swoje bicepsy i na nieszczęście udało mu się oczarować Rox, która uśmiechała się do niego tak jakoś... słodko?
Zamknąłem oczy chcąc ogarnąć wszystkie szalejące nagle w mojej głowie myśli. Wtedy po raz kolejny doznałem szoku. Cichy syk rozległ się dookoła. Zacisnąłem pięści licząc, że to tylko moja wyobraźnia, ale po chwili usłyszałem krzyk moich znajomych. Poczułem jak Melissa kładzie mi ręce na ramionach i wskakuje na ławkę. Jak przez mgłę słyszałem płaczliwy głos Olliego.
- Zły wężyk! Zła grzechotka! Be! Niedobry! Uciekaj!
Szybko podniosłem powieki i gwałtownie odskoczyłem do tyłu lądując na podłodze i przewracając krzesło. Ogromny gad zbliżał się do mnie pełznąc zygzakiem i nic nie robiąc sobie z herosów klnących na niego i rzucających w niego jakieś dziwne klątwy. Czołgałem się coraz bardziej w tył, mając coraz gorsze przeczucie, że zwierzak za chwilę mnie ukąsi. O dziwo nikt nie rzucił się żeby mi pomóc, tylko patrzyli na mnie jakby zobaczyli ducha. Wtedy doznałem kolejnego szoku. Wąż nagle znieruchomiał jakby dostał "drętwotą" z Harry'ego Pottera. Zanim zdążyłem się podnieść, dookoła nas zaczęła się rozprowadzać dziwna, zielona mgiełka. Potężny, męski głos wypełnił moje uszy rozrywając ciało prawie na strzępy. Zwijałem się z bólu nie mogąc odeprzeć dudniących słów.
- TO NA WAS CZEKA, JEST GDZIEŚ SCHOWANE,
HISTORIE LOSU W ZWOJACH SPISANE,
SZUKAJ W JASKINI, W NAJSTARSZEJ CZĘŚCI,
TAM PAN PRZEPOWIEDNI ZACISNĄŁ SWE PIĘŚCI,
TAM PRZYSZŁOŚĆ POZNASZ I CEL SWEGO ŻYCIA,
NA TYCH PAPIRUSACH NIE MA NIC DO UKRYCIA,
ONE CI POWIEDZĄ, ONE CI WSKAŻĄ,
NIEPEWNOŚĆ LOSU OD DZIŚ WYMAŻĄ,
WIĘC RUSZAJ, HEROSIE, PODRÓŻ TO DŁUGA,
ZNAJDZIESZ CO SZUKASZ PO WIELU TRUDACH,
I POZNASZ SKUTKI I POJMIESZ WARTOŚĆ,
GDY W PROCH OBRÓCI SIĘ TWOJA HARDOŚĆ,
GDY POZNASZ CEL SWOJEJ WYPRAWY,
I SPRÓBUJESZ SMAKU MURAWY,
GDY WARTOŚĆ ŻYCIA NA NOWO ODKRYJESZ,
DOWIESZ SIĘ JAK NAPRAWDĘ ŻYJESZ,
WIĘC RUSZAJ ŚMIAŁO, TO CI PISANE,
ZRÓB CO MÓWIĘ, A BĘDZIE CI DANE.
Ostatnie słowo odbiło się echem po mojej czaszce. Zobaczyłem mroczki przed oczami, zobaczyłem jak wąż się rozpływa i wszystko inne robi się czarne.
PIK... PIK... PIK...
Głupi Oliver znowu nie umie wyłączyć budzika.
PIK... PIK... PIK...
Po jaką cholerę on to w ogóle ustawia skoro nas budzą na poranny trening?
PIK... PIK... PIK...
I dlaczego on się jeszcze nie wyłącza?
PIK... PIK... PIK...
Zaraz się wścieknę i zrobię mu małe tsunami ze szklanki wody...
PIK... PIK... PIK...
- DO JASNEJ CIASNEJ, CZY MÓGŁBYŚ TO WYŁĄCZYĆ?! - wydarłem się podnosząc gwałtownie i momentalnie odczuwając ból we wszystkich kościach.
Leżałem w obozowym szpitalu. Na sąsiednich łóżkach urzędowali moi znajomi "z zajęć artystycznych". Niektórzy, mniej poszkodowani krążyli po całym pomieszczeniu warcząc na pielęgniarki, żeby przyniosły im coś do picia bądź jedzenia. Pokój był bardzo dobrze oświetlony i zdecydowanie zbyt czysty. Jakaś pani w białym fartuchu podbiegła do mnie kładąc mnie z powrotem na poduszkę i wkładając mi jakąś tabletkę do ust. Zacisnąłem oczy z cierpienia i wzdrygnąłem się. Czy to wszystko co stało się w pracowni to prawda? Zerknąłem na przyjaciół, którzy z wymalowanym na twarzy bólem rozcierali sobie poszczególne części ciała. Przecież to niemożliwe, żeby wszyscy nagle wdali się w jakąś okropną bójkę. Ale w takim razie przepowiednia jest prawdziwa i powinniśmy wyruszyć na poszukiwanie papirusów, na których wypisany jest los każdego herosa. Poczułem niemiłe ukłucie w żołądku. Muszę wymknąć się tego wieczora. Inaczej nigdy nie dowiemy się co jest prawdą.
* * *
Ubrałem trampki i bardzo cicho wyszedłem na zewnątrz. Nocne powietrze owiało moją twarz i dało poczucie przyjemnego orzeźwienia. Wziąłem głęboki wdech i poprawiłem plecak spoczywający na moim ramieniu - na szczęście nie zdążyłem się wypakować po przyjeździe. Ruszyłem przed siebie prostą ścieżką prowadzącą do bramy. Nie przewidziałem jednak, że powstrzyma mnie coś na kształt smerfa w piżamie.
- Nieładnie jest się tak włóczyć po nocy - szepnęła Roxanne wyrastając spod ziemi i wbijając mi palec w klatkę piersiową - Natychmiast do łóżka!
Uśmiechnąłem się szeroko i złapałem ją w pasie podnosząc do góry i odstawiając - rzucającą się na wszystkie strony - na bok.
- Żaden zaspany gremlin nie będzie mi rozkazywał - wyszczerzyłem się i poszedłem dalej napotykając przed sobą kolejną przeszkodę.
- A energiczny krasnoludek? - zapytała Melissa stając na palcach i starając się jakoś trzepnąć mnie po głowie.
- Takiego to ja mogę zdeptać - mruknąłem chcąc jak najszybciej je ominąć i wydostać się z obozu.
- Nigdzie nie idziesz, padawanie! - prychnęła Mel zastawiając mi drogę.
- Nie bez nas! - dopowiedziała blondynka i uśmiechnęła się po raz kolejny.
- Zwariowałyście - podsumowałem - Nigdzie ze mną nie idziecie. Nie pozwolę wam się narażać.
- Od kiedy ty jesteś taki opiekuńczy? - zaśmiała się brunetka.
- Chyba mocno przywaliłeś w to krzesło.
- NIE ZABIERAM WAS ZE SOBĄ! - krzyknąłem, a one stanęły przede mną, krzyżując ręce na piersiach jak wojowniczki
Już wiedziałem, że przegram tę bitwę.
* * *
- A możesz mi powiedzieć jak ty to tam zmieściłeś? - mlasnęła Melissa wycierając serwetką usta, w których przed chwilą mieliła kurczaka.
- Mój plecak jest bardzo przenośny - uśmiechnąłem się - A teraz czas na... - rozejrzałem się - Gdzie jest cola?
Roxanne spojrzała na mnie pytająco.
- Stawiałem na ziemi trzy puszki coli, wypiłaś je?
- Nie, przestań!
- To w takim razie kto?
Po paru chwilach z krzaków obok wydobyło się głośne beknięcie. Uniosłem brew czując na rękach dreszcze. Podniosłem z ziemi patyka i zacząłem powoli skradać się w stronę zarośli. Wziąłem duży rozmach i wbiegłem w nie z wojennym okrzykiem "aaaaaaaa".
- PRZESTAŃ TO BOLI! - krzyknął dobrze znajomy mi głos.
Zza drzew wysypała się szóstka towarzyszy ze szpitala (w tym również i Oliver). Zdjąłem patyk z pleców Enrique i spojrzałem na niego z wściekłością w oczach. Zaczął wzmagać się potężny wiatr, a gdzieś obok jakiś przechodzący człowiek wrzasnął "tornado idzie!".
- Oho, będzie draka - szepnęła Melissa biorąc kolejnego gryza z udka.
~ ~ ~
Uff, napisałam ^^ Nie wiem czy się spodoba, bo zamotany, ale cieszcie się, że jest :P
Co dalej. Mam smutne wieści, bo Alexa odeszła od grona naszych pisarzy, a Clar nie wyrobiła się na czas, więc będzie dopiero w kolejnej kolejce ♥
Next - przepraszam Eveline, że zrobiłam taki kawał jej postaci i przeniosłam ją do obozu, ale nie chciałam żeby się to tak ciągnęło, również przepraszam za to Clar, ale po prostu jeszcze nie pisałaś rozdziału <3
Mam nadzieję, że mi wybaczycie :*
Dodatkowo przepraszam Alexę za niewyjaśnienie co się stało z jej postacią, ale już nie chciałam mieszać :C
No, to by było na tyle, kolejna jest Destiny, więc życzę jej weny i wysyłam masę pomysłów!
Pozdrawiam!
Kath .
[edit]
PS. Honeyed Girl założyła wspaniały grupowy chat :D Musimy ustalić w jakim dniu tygodnia (najlepiej piątek, sobota) i o której godzinie mogłybyście na niego wchodzić żeby sięspotkać, lepiej poznać, pogadać czy wymienić pomysłami :D Odpowiedzi proszę pisać na gg lub w komentarzach :* Link - http://xat.com/xat195434330
Hah pierwsza. ! <33
OdpowiedzUsuńKto ci pomagał teleffffonicznie?? NO JA ♥
Tak się trochę rozpisałaś kicia . ;* <33
Dziękuje że napisałaś o ukąszeniu . KC ♥ Szczegółowy opis obozu musi być xD *o*
Kompielisko, Tajemnica ??? MRR ((;
Hahahahahahahhahhahahah Kc kc kc kc kc kc kc <33
Tak wiem że mam słodki uśmiech nie musiałaś tego pisać (a że postać jest robiona pod mój wygląd rzeczywisty to już inna sprawa xD no ale po co ci to pisze przecieżź ty wiesz jak wyglądam i wiesz jak wyfglada moja postać. xD )
" Zły wężyk! Zła grzechotka! Be! Niedobry! Uciekaj!" Hahaha nie ma to jak miłe słowa do węza ^^
i tga mroczna przepowiednia... ej czemu nie użyłaś tych słów co ci napisałam .? XD Hahaha ale bym się smiała jakbyś je napisała . .xD
No i ta wyprwawa ... <33 AWWWWW :P
Dobra taki dlugi ci wystarczy xddd pozdrawiamm <333
Ojejejejej *.*.
OdpowiedzUsuńJaka przepowiednia oooo, wspaniały pomysł.
I ten wąż.
Widać, że nieźle się wkurzył, aż wywołał tornado
I jaki z niego lowelasik ;p
tyle dziewczyn do niego lgnie ^^.
Czekam na następne i życzę weny Destiny ;**
Pozdrawiam,
Honeyed Girl.