piątek, 5 lipca 2013

Rozdział Dwunasty

Dochodziła siedemnasta. Piasek powoli przestawał parzyć nas w stopy, a Erv zaczął narzekać, że ma odciski od butów. Szliśmy bez celu przez cały dzień.
- Lucas, może jednak zrobimy tę przerwę? - pociągnęłam go za rękaw.
Westchnął z rezygnacją i odwrócił się do reszty.
- To co, mały postój?
Zamiast odpowiedzieć, opadli ze zmęczeniem na piasek. Wszyscy zaczęliśmy przeglądać swoje tobołki w poszukiwaniu kropli wody lub czegoś co da się zjeść. Lucas odpiął swój plecak i wyrzucił z niego kisiel w proszku.
- Ta, super. Ktoś z was umie może wyczarować gorącą wodę?
- Jeers jest wodnym trytonem - wymamrotała Layla kładąc się na torbie.
- Nie jestem żadnym trytonem. Jakbyś miał tutaj jezioro to bym ci może pomógł, ale tak to stary, zapomnij. Nawet teleportować się już nie mogę.
- Umiesz się teleportować? - zapytał z podekscytowanie Ollie - Czad! Ja potrafię skołować pączka z powietrza.
Zaczęliśmy rozmawiać o... Sama nie wiem o czym, zajadając specjały Olivera, kiedy nagle Nihal zerwała się z ziemi i wrzasnęła:
- McDonald!
- Gdzie ty masz McDonald na środku pustyni? - spytała wyczerpana Evelyn.
- Eee... No... Tam! - wskazała palcem piasek na horyzoncie.
- Coś ci się przywidziało - mruknął Enrique wgapiając się w pustą przestrzeń.
- Nie, na serio tam jest - przytaknęła Melissa dołączając do Nihal i podnosząc rzeczy - Idziemy!
Niechętnie podniosłam się z piasku i ruszyłam przed siebie. Cała reszta poszła w nasze ślady. Albo mieli nadzieję, że naprawdę coś tam znajdziemy, albo po prostu byli zbyt wykończeni by się z nami kłócić.
W trakcie drogi ktoś zaczął rozkminiać nad celem naszej podróży.
- Serio sądzicie, że na środku pustyni znajdziemy jaskinię?
Odwróciłam się w stronę osoby, która to powiedziała. Tak jak myślałam. Erv.
- A masz jakiś lepszy pomysł, koleś?
- Eee... A może wrócimy do Obozu?
- Proszę, prowadź! - krzyknęła Nihal tupiąc nogą i stając za moimi plecami.
Chłopak spochmurniał i zmarszczył nos.
- Mam ochotę na jakieś rollo - mruknął wymijając nas.
Przybiłam dziewczynie piątkę.
- Co do tej wyprawy... - szepnęła Crystal.
Wytrzeszczyłam oczy. To ona umie mówić? Uśmiechnęłam się jednak po chwili. Nasze zdziwienie wyraźnie peszyło nieśmiałą nastolatkę.
- ... To... Ten. No wiecie. "Szukaj w jaskini, w NAJSTARSZEJ części. Tam PAN PRZEPOWIEDNI zacisnął swe pięści".
- Ty to pamiętasz? - zdziwił się Lucas, a ja przywaliłam mu w ramię.
Crystal zarumieniła się.
- Auć - mruknął brunet.
- Ale kim jest ten pan przepowiedni? - zapytał Jeers.
Wszyscy zaczęliśmy gorączkowo myśleć.
- Wiecie co, nie przypominam sobie żadnego wróżbity wśród bogów - mruknęła Sophie
- Ja również - powiedziała Melissa - Chyba, że tu bardziej chodzi o Pana Magii... Skoro trzeba mieć moc przewidywania...
- Mówisz o Thotcie? - zapytałam łapiąc się za podbródek - Centrum jego kultu mieści się w tym... No...
- Hermopolis Magna - wtrąciła Crystal - Jest to bardzo stare miejsce. Thot ma tam własną wyspę.
- Wyspę Płomieni. Otacza je Jezioro Dwóch Noży - powiedział Lucas.
- A tam będą pergaminy! - ucieszył się Oliver.
- Ollie... To są papirusy - mruknęłam.
- A, tak.
- Ej, czy mi się zdaje czy ten McDonald jest coraz dalej? - zapytała Layla.
Zwróciliśmy głowy w tamtą stronę.
- Faktycznie - szepnął Lucas - Czyli, że to pewnie jest fatamorgana... FATAMORGANA, SERIO?! POGIĘŁO WAS JUŻ DO RESZTY?! - wrzasnął Lucas bardziej do nieba niż do nas - HEJ, WY TAM NA GÓRZE, A MOŻE W KOŃCU BYŚCIE RUSZYLI TE TYŁKI I NAM POMOGLI SKORO WYSYŁACIE NAS NA SAMOBÓJCZĄ MISJĘ?! MYŚLAŁEM, ŻE UMRĘ W WALCE, A NIE NA JAKIEJŚ DURNEJ PUSTYNI!
- I do tego jeszcze nie ma dziewczyny... - westchnął Erv.
- ZAMKNIJ SIĘ!
- Ej, Luke, spokojnie - Mel położyła mu rękę na ramieniu.
- ODWAL SIĘ!
Wyrwał się jej i zaczął łazić w tę i z powrotem.
- Za długo nie pił kawy - szepnął ponownie Enrique - To nałogowiec.
Wtem niebo zrobiło się ciemne. Zaczął się wzmagać silny wiatr i poczuliśmy kropelki deszczu na twarzy. Brunet nie panował już nad swoimi emocjami. Chmury przeciął piorun.
- LUCAS, PROSZĘ! - usłyszałam gdzieś z boku krzyk Layli.
- GOŚCIU, PRZEPRASZAM, ŻE CIĘ OBRAŻAŁEM I WYPIŁEM CI CAŁĄ COLĘ, ODKUPIĘ CI JĄ, ALE OGARNIJ SIĘ JUŻ! - pisnął Enrique chowając się za Oliverem.
Burza słabła. Ulewa przeistoczyła się w mżawkę. Piasek koło nas zawirował i przez chwilę dojrzeliśmy jakby kontur postaci, który po chwili zlał się z otoczeniem. Chyba nawet syn bogini Maat to zauważył, bo nagle niebo zrobiło się bezchmurne.
- Czy to... - zaczęłam, ale przerwał mi Oliver.
- FACIO OD MORGANA! - wrzasnął uradowany.
Nie za bardzo wiedzieliśmy o co mu chodzi, kiedy nagle ponownie krzyknął:
- Budka z lodami!
- Gdzie ty widzisz budkę z lodami? Tam jest jezioro! - poprawiła go Sophie, która chwilowo miała włosy koloru ciemnego blondu.
- Jezioro? Chyba raczej drużyna cheerleaderek - prychnął Enrique.
- Zaczekajcie - wtrąciła Mel - Skoro ty widzisz słodycze, ty wodę, a ty... półnagie dziewczyny, to znaczy, że widzimy nasze... Em, obecne pragnienia - odchrząknęła, a Lucas parsknął śmiechem - Czyli, że gdzieś niedaleko jest potężne źródło magii. Kto wie, może nawet właśnie w tej chwili pomniejsze bóstwo, które to powoduje stoi przed nami i rechocze nam się w twarz.
Rozejrzeliśmy się nerwowo.
- Może nie konkretnie przed wami i może nie rechoczę, ale faktycznie tutaj jestem - usłyszeliśmy tubalny, męski głos gdzieś za plecami i obróciliśmy się prędko.
Osobnik miał na oko 40 cm wzrostu + 50 centymetrowe, wielokolorowe afro. Jakby zrobił je sobie z tęczy. Dodatkowo wzrostu dodawały mu sandały na 10 cm koturnach. Staliśmy więc przed metrowym karzełkiem ubranym w... telewizor? Zwiewna szata do ziemi pokazywała różne fragmenty pustyni. Na uszach miał ogromne słuchawki, a w dłoni trzymał malutką MP4. Ściągnął je. Usłyszeliśmy dźwięki muzyki z lat 70-tych, a później krasnal przemówił ponownie.
- Nazywam się Fatamorgana... Nie Facio od Morgana - prychnął i spojrzał złośliwie na Olliego - Dla przyjaciół Fred.
- A co to ma do rzeczy? - wtrąciłam, a skrzat zgromił mnie spojrzeniem - Nieważne.
- Szukaliście mnie?
- Eee... Właściwie to pokazał nam się McDonald - odparła Nihal drapiąc się po głowie - Ale skoro już tu jesteś mógłbyś nam pomóc?
- Jak to powiadają: Oko za oko, ząb za ząb, coś za coś - odpowiedział wznosząc się w powietrze w siadzie skrzyżnym, jakby medytował.
- Mamy dać ci zęba? - zapytał pulchny blondyn.
- Nie lubię cię, chłopcze - burknął - Miałem na myśli... drobną przysługę.
- Jeśli w jakiś sposób pomożesz nam dostać się na Wyspę Płomieni albo chociaż wyrwać się z tej pokrytej piaskiem dżungli to spoko - prychnął Enrique.
- Wyspa Płomieni, mówisz? - coś błysnęło w oku boga - To jest bardzo, baaardzo niebezpieczne miejsce. Możecie spodziewać się wielu niebezpieczeństw, a także śmierci. Ale... Skoro tak... Mój syn mieszka w okolicach Hermopolis i dawno temu zabrał mi coś ważnego. Bez tego jestem jak bez ręki. Czy moglibyście przy okazji odebrać mu to i przywieźć mnie?
- A jak my mamy cię znaleźć? - spytałam.
- Na Wyspie jest wiele piasku. Dam wam ten łańcuszek. Nasypcie tu parę ziarenek i okręćcie trzy razy.
Podał Jeersowi kryształową kulkę na rzemyku.
- Okej - odparł - Zrobimy co w naszej mocy. A teraz... Możesz nam jakoś pomóc? Piasek włazi mi w gacie.
- Ale wiecie, to może chwilkę potrwać.
Klasnął w dłonie, a przed nami jak na zawołanie, pojawiły się znikąd 3 Jeepy Wranglery.
- Wsiadamy! - krzyknęła Evelyn.

* * *

- Dasz poprowadzić?
- Nie.
- Dasz poprowadzić?
- Nie.
- Dasz poprowadzić?
- Nie!
- Ale dasz poprowadzić?
- MÓWIĘ, ŻE NIE, SHAWNEY!
Jechaliśmy już około godziny. Robiło się coraz zimniej. Oliver szarpał siedzenie Lucasa dręcząc go przez cały czas. Siedziałam na fotelu koło kierowcy. Z tyłu skakał blondyn, a za mną spała Evelyn. Enrique prowadził samochód po naszej prawej. W jego aucie siedziała Sophie, Nihal i Mel. Po lewej próbował nas prześcignąć Jeers, budząc przy tym chrapiącą smacznie Crystal i denerwując zmęczoną Laylę.
Słońce chyliło się ku zachodowi. W prezencie od Fatamorgany otrzymaliśmy mapkę, jak najłatwiej wydostać się z piaszczystego terenu. Karzeł okazał się pomocny. Albo naprawdę liczył na skradziony przez syna przedmiot, albo był miły, bo twierdzi, że nie wrócimy żywi. Jedno z tych dwóch.
- Dlaczego Melissa nie jedzie z nami? - z boku dobiegł mnie krzyk Lucasa zagłuszany przez wiatr.
- Dziwisz się jej? Po tym jak się na nią wydarłeś? - odparłam przyglądając mu się podejrzliwie.
- Wydarłem się?
- Wiesz co... Jak dojedziemy, kupię ci kawę.
Zaśmiał się.
- Zimno mi - powiedziałam po chwili.
- Dasz poprowadzić?
- Ollie, zamknij się. W moim plecaku masz bluzę - powiedział do mnie - Włóż jak chcesz.
- Nie zakładaj! Będziesz potem śmierdzieć Lucasem.
- Mówię, ZAMKNIJ SIĘ, Ollie!
Zachichotałam i wyjęłam z torby ciuch z napisem "New York".
Nawet fajnie było jechać tak jeepem przez pustynię wystawiając twarz ku promieniom słonecznym. Fajnie... Dopóki Lucas nie włączył radia. I nie zaczął śpiewać.
- Who let the dogs out, who, who, who?! Ej, czekaj to pustynia... WHO LET THE WIELBŁĄDS OUT, WHO, WHO, WHO?!
Starałam się ogarnąć głupawkę. Pomiędzy wyciem syna bogini Maat, rżeniem Olivera i odgłosem jeepów toczących się przez piach, udało mi się wychwycić jeszcze cichy szept Evelyn. Skulona siedziała z tyłu i płaczliwym głosem mamrotała przez sen... "Mai".

~ ~ ~

Da da da daaaam! ^____^ Po wielu próbach ogarnięcia wielbłądziej głupawki, w końcu udało nam się napisać rozdział. Tak, NAM bo pisałyśmy go we dwie - Rexi i Kath :3 Mamy nadzieję, że choć trochę przybliżyłyśmy wam cel wyprawy i ułatwiłyśmy pracę nad wymyślaniem kolejnych rozdziałów :) Życzymy wam dużo słońca na wakacje oraz weny dla Honeyed, której kolej nadeszła! :] (Jeżeli się nie wyrobi w te magiczne trzy/cztery dni, kolejna jest Eve :*)
Pozdrawiamy!

1 komentarz:

  1. Kocham Was!!! ;*
    Są i wielbłądy... może nie w takim sensie jak był omawiany, ale... SĄ <3
    Lucas drący się na całe gardło hahahhahahah ^^
    I motyw z kawą *.* Enrique w tym rozdziale rozwala system buahahaha ;>
    Ale wiecie co? Zdziwiło mnie, że Mel usiadła z Ervem ;o Co Wy dziewczęta planujecie...? ^^
    Btw - pamiętacie, że jeden ze stworzonych bohaterów (Steven) jest synem Thota? ;> Bo mi się tak skojarzyło ;3

    Tak czy siak - WARIATKI Z WAS ;***
    Widać, że przy pisaniu się świetnie bawiłyście a wielbłądzia głupawka udzieliła się i mnie ;***
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział życzę weny i Honeyed i Eve ;***
    Piszcie szybciuuuuuutko ;***

    Wielbłądzie buziaczki ^^
    Wasza Cupcake.

    OdpowiedzUsuń